Unexpected visits are.... unexpected. That one was unexpected and nice, which is rare. We set out by bike to a ravishing village - Pluski. As every time I'm there the place dazzled me with its beauty again. Because that particular August day was rainy and autumnal our bathing suits remained dry.
On the beach we saw a scene which remained after the outdoor party for the village. The first thought which occured to me was how delightful it would be to host a theatre for children or adults (eg. Shakespeare...) on such a day. Children sitting all around, beautiful and simple stage design, not mentioning live music (one may dream...). How about, at least once in five years, to balance the unrefined outdoor parties, treating children with something of such a high quality. How about not stuffing our children with anything, with junk? I seriously doubt whether candy floss and tacky music from the loudspeakers is everything we can give our children - do we, as this community, as society want to give them as little as that? And here, don't get me wrong, I wasn't to outdoor party in Pluski this year (I was few years ago and it was great), I love the homey feel of their handwritten posters, even more - candy floss and tacky music may have their unique charm but... only as a quaint anachronism and that becomes terrible when this is the repetitive and only alternative. And I am afraid that's the situation in my region. One may argue that it is a matter of money. I don't think so - one fireworks show, if I am not wrong we have this doubtfully educational pleasure twice a year, is a huge expense and it lasts few minutes at night and at the time the little ones are fast asleep.
There are so much beauty of the highest quality in the nature of our region and we pass by satysfying ourselves with the lowest quality and we mould our children in this way.
Niespodziewane wizyty bywają.... niespodziewane. Tamta była niespodziewana i miła, a to rzadkość. Wybrałyśmy się rowerem do przeuroczych Plusk. Jak za każdym razem gdy tam jestem tak i teraz olśniło mnie wciąż na nowo piękno tej miejscowości. Ponieważ tamten sierpniowy dzień był deszczowy i jesienny stroje kąpielowe zostały suche.
Na plaży została scena po festynie. Wyglądała pięknie w tym miejscu, tego popołudnia. Od razu przyszło mi na myśl jak cudownie byłoby gościć takiego popołudnia teatr dla dzieci lub dorosłych (np. Shakespeare...), jak wspaniałe tło tworzyłoby usypiające jezioro dla przedstawienia. Dzieci siedzące dokoła, piękna scenografia, nie mówiąc o muzyce na żywo (chociaż- pomarzyć zawsze można....). A gdyby tak, choćby raz na pięć lat, dla równowagi dla festynów zafundować coś o tak wysokiej jakości; nie zapychać dzieci byle czym. Mam spore wątpliwości czy wata cukrowa i tandetna muzyka z magnetofonu to naprawdę ma być to na co nas stać jeżeli chodzi o nasze dzieci - czy to chcemy jako społeczność im dać. Tutaj muszę coś wyjaśnić - nie byłam na festynie w Pluskach w tym roku (byłam kilka lat temu i było świetnie), ręcznie pisane ogłoszenia o tym festynie są cudowne, co więcej - wata cukrowa i tandetna muzyka z głośników ma w sobie pewien urok gdy... od czasu do czasu jako powiew nostalgii ale staje się to tragiczne kiedy jest to powtarzająca się i jedyna alternatywa, a obawiam się, że tak właśnie jest w mojej gminie. Ktoś powie - pieniądze. Nie sądzę - jeden pokaz fajerwerków (jeżeli się nie mylę to mamy taką 'pouczającą przyjemność' dwa razy w roku) to spory wydatek dla takiej gminy, a trwa moment i, ze względu na porę, najmłodsi nie mogą się nim cieszyć. Jest tyle piękna i najwyższej jakości w naturze naszej okolicy, a przechodzimy obok tego zaspakajając się rzeczami o najniższej jakości i w ten sposób kształtujemy nasze dzieci.
Pluski at this time of year is mesmerizing to such a degree that it is difficult to leave it. I and Kiku left late, about 7 p.m. leaving our friends on the pier. I thought that I wouldn't prepare anything special for dinner but the sensuality and smells of the place we left made me cook the quiche from this recipe (from a very useful and inspiring blog - in Polish). Above all, the dough is delicious and crunchy and the recipe is 100% vegan which is a great advantage for me.
Pluski o tej porze dnia są tak magnetyzujące, że trudno je opuścić. Wyjechałyśmy z Kiku późno, po 19tej zostawiając znajomych na kładce. Myślałam, że nie będę gotować nic specjalnego ze względu na porę, ale zmysłowość i zapachy tego miejsca sprawiły, że po powrocie do domu przygotowałam quiche z tego
przepisu (to bardzo przydatny i inspirujący blog). Przede wszystkim, ciasto w tym daniu jest pyszne i kruche, a przepis jest całkowicie wegański co jest dla mnie ogromnym atutem.
Zucchini and Potato Quiche
dough:
- 2-3 cups cornflour
- 1 tsp baking powder
- 1/2 tsp sea salt
- ca. 1/2 cup oil or olive oil (I used 1/4)
- cold water
filling:
- 2 middle zucchini (ca. 800 g)
- small onion
- 1 tsp dried thyme
- sweet or spicy paprika
- 3 middle potatoes (I used 1)
- 1 cup sunflower seeds and 1 tsp lemon juice for cream
- salt and pepper
Combine quickly all the dough ingredients adding as much water (after oil) as needed to form a ball. Preheat oven to 180-200 C degrees. Fit the dough into a tart pan brushed with oil, prick it with fork and bake in the oven ca. 5 - 8 minutes.
Heat oil, add onion and cook until transculent. Add grated zucchini, salt, papper, paprika and thyme, stir and cook for a moment. Peel potatoes and slice them extra thin.
Remove the dogh from the oven and place it on a wire rack.
Make the sunflower cream - soak the sunflower seeds (perfectly for a night but 15 minutes will do;), rinse and cover with water, add tablespoon of oil, teaspoon of lemon juice and pinch of salt, blend everything throughly add more water if needed. Filter the mixture on the sieve and you have a wonderful veagan cream (full of micro and macroelements).
Mix the sunflower cream with the zucchini mixture, taste, season if you want. Pour the zucchini mixture over the dough, place the potato slices on top and bake 20 minutes until potato slices are golden brown.
(I placed some walnuts on top/ Położyłam na wierzch włoskie orzechy)
Quiche z cukinią i ziemniakami
ciasto:
- 2-3 szklanki mąki kukurydzianej
- 1 łyżeczka proszku do pieczneia
- 1/2 łyżeczki soli morskiej
- ok 1/2 szklanki olej lub oliwy (ja dałam 1/4)
- chłodna woda
farsz:
- 2 średnie cukinie (ok 800 gram)
- mała cebula
- łyżeczka suszonego tymianku
- słodka lub ostra papryka w proszku
- 3 średnie ziemniaki (ja użyłam jednego)
- ok. szklanki pestek słonecznika i sok cytryny na śmietanę
- sól i pieprz
Ciasto zagniatamy szybko dodając tylko tyle wody, ile potrzeba po wchłonięciu się oleju aby uzyskać kulę.
Nagrzewamy piekarnik do 180-200 stopni, rozkładamy ciasto wnatłuszczonej formie, kłujemy spód widelcem i wkładamy foremkę do piekarnika na 5-8 minut.
Cebulę podsmażamy na złoto na oleju, cukinie trzemy na tarce o grubych oczkach, mieszamy z cebulą, solą, pieprzem, tymiankiem i papryką, mieszamy, dusimy przez chwilę. Ziemniaki obieramy i kroimy na bardzo cienkie plasterki.
Wyjmujemy spód i stawiamy na blacie.
Robimy śmietanę z pestek słonecznika - w skrócie polega to na uprzednim namoczeniu słonecznika (najlepiej na noc, ale 15 minut też będzie ok;), odcedzeniu, dodaniu łyżki soku z cytryny, oleju, soli, wody (tyle by przykryła pestki) i dokładnym zblendowaniu (w razie potrzeby można dodać więcej wody). Następnie odcedzamy wszystko na sicie i mamy wspaniałą wegańską śmietanę (bogatą w mikro i makro elementy).
Gotową śmietanę mieszamy z cukinią, smakujemy, możemy jeszcze przyprawić. Farsz cukiniowy wykładamy na nasz spód, a u góry układamy plasterki ziemniaków. Pieczemy ok 20 minut, aż ziemniaki się zarumienią.